Pomagamy Ewelinie! Kochani! W imieniu swoim oraz pracowników instytucji kultury z całej okolicy prosimy Was o wsparcie zbiórki na leczenie naszej koleżanki Eweliny Baklarz, pracownicy Centrum Kultury, Sportu i Turystyki w Kalwarii Zebrzydowskiej. Liczy się każda złotówka, liczy się każda minuta!

Pomoc dla Eweliny Baklarz: Chcę być nadal zdrową mamą – pomóżcie!

3 marca bieżącego roku, w wieku 36 lat, świat się dla mnie zatrzymał. Na rutynowej wizycie u lekarza rodzinnego usłyszałam druzgocące zdanie: „Wyczuwam niepokojący guz po lewej stronie, proszę natychmiast zrobić dokładniejsze badanie, musimy to sprawdzić ”. Pojechałam do szpitala, badanie tomograficzne wykazało, że jest to nowotwór złośliwy nerki. Lekarz, wręczając mi wynik, powiedział, że zostało mi kilka lat życia. Szok, niedowierzanie, płacz – to pierwsze emocje. Potem przerażenie i totalna rozpacz.

Następnego dnia rozpoczęły się poszukiwania lekarzy, szpitala, kogoś, kto wykonałby szybko operację, guz był duży, miał 13 cm. Konieczne okazało się wycięcie całej nerki, z nadnerczami i węzłami chłonnymi. Potem było odczekanie na wyniki... Diagnoza – nowotwór złośliwy nerkowokomórkowy – bardzo rzadki typ raka nerki.

Kolejne badanie tomograficzne wykazało przerzuty do płuc i węzłów chłonnych w jamie brzusznej. Dowiedziałam się, że nie ma dla mnie leczenia refundowanego w ramach NFZ, ponieważ nie spełniałam odpowiednich wskaźników. Paradoksalnie byłam za zdrowa na takie leczenie, a wymagane objawy nastąpią dopiero w ostatniej fazie mojej choroby, gdzie leczenie będzie już niepotrzebne... Jedyną nadzieją były badania kliniczne prowadzone m.in. w Otwocku. Odżyła nadzieja, że może nie wszystko stracone. Niestety i tym razem okazało się, że nie spełniam wymaganych kryteriów – w komórkach mojego nowotworu brakuje komponenty jasnokomórkowej, tylko jego zawartość otwierała drogę do leczenia w ramach tej terapii. Nadeszło kolejne załamanie, bezsilność i brak nadziei.

Podczas ostatnich badań dowiedziałam się, że mój rak jest tak rzadki i niespotykany, że jestem jedyną chorującą osobą w Polsce, na całym świecie jest tylko 60 (!) takich przypadków. Nie ma więc wypracowanych ścieżek leczenia i dostępnych badań nad tego typu nowotworem.

Brak refundacji i niezakwalifikowanie do badań klinicznych oznaczają, że zostaje mi jedynie leczenie w pełni odpłatne, które przerasta możliwości finansowe mojej rodziny. Przez najbliższe trzy miesiące będę otrzymywała lek, który może spowolnić rozwój choroby. Kolejnym etapem leczenia jest zastosowanie immunoterapii, a to jest już koszt 50 tysięcy złotych miesięcznie, leczenia nie można przerwać i musi być kontynuowane przez minimum 2 lata. To daje horrendalną sumę ponad miliona złotych. Koszt leczenia oraz czas jego prowadzenia składają się na ogromną sumę, której ani ja, ani moja rodzina nie jesteśmy w stanie uzbierać.

Dlatego zwracam się o pomoc w mojej walce. Chcę walczyć, bo  stawka jest ogromna – moje życie. Mam wielką motywację i naprawdę wierzę, że uda mi się pokonać chorobę. Chcę nadal wypełniać jedno z najważniejszych życiowych zadań – być dobrą mamą. Mam jeszcze tyle do przekazania mojej 5-letniej córce, chciałabym zabrać ją w tyle niesamowitych miejsc, opowiedzieć o tylu rzeczach. Nie uda się to bez armii dobrych ludzi – nie uda się bez Was!

Zbiórkę chcemy podzielić na etapy:

  • Pierwszy – 150 tys. zł, kwota która pozwoli rozpocząć terapię
  • Drugi – 450 tys. zł, koszt pierwszego roku immunoterapii
  • Trzeci – 600 tys. zł, koszt drugiego roku immunoterapii

 Pomóc można tutaj